środa, 23 maja 2012

Hancock



(Anty)bohater z przyziemnymi problemami


Superbohaterowi kojarzą się nam z doskonałością. Widzimy w nich wzory do naśladowania. Altruiści, którzy zawsze stawiają dobro ludzi nad swoje, mają idealne obcisłe kostiumy i nienaganną fryzurę. Hancock jest zupełnie odmienny od nich. Po pierwsze jest zupełnie nowym superbohaterem. Nie pochodzi z żadnego komiksu, nikt go nie zna. Po drugie nie przypomina żadnego ze swoich poprzedników, nie ma super peleryny, ani ulizanej fryzury. Jedyne co łączy go ze znanymi nam bohaterami to supermoce.
 John Hancock(Will Smit) bardziej przypomina żula spod monopolowego niż bohatera. Jest alkoholikiem, śpi gdzie popadnie, wiecznie jest albo pijany, albo na kacu, czasami lubi komuś przyłożyć, czy obrzucić go stekiem wyzwisk, ale to właśnie sprawia, że jest taki autentyczny. Pomimo tych oczywistych wad, jego pomoc w Los Angeles przynosi więcej szkód niż korzyści. Dlatego w oczach mieszkańców jest raczej dupkiem (a on nienawidzi, kiedy ktoś się tak do niego zwraca). Większość z nich domaga się sprawiedliwości, bo nasz skacowany John naraża miasto na wielomilionowe straty. Oczywiście on ma to gdzieś, bo nikt mu nie podskoczy.
Ten antybohater, bo tak go należy nazywać, jest zakałą rodziny superbohaterów. Na szczęście dla Hancocka (na nieszczęście dla filmu), spotyka on fachowca od PR-u, Ray Embrey(Jason Bateman). Nie ma on jakiś szczególnych osiągnięć, ale bardzo angażuje się w swoją pracę. Chce wyciągnąć bohatera z dna i zmienić go w bohatera z jakiego będzie dumne całe Los Angeles, które na razie go nienawidzi. W ten sposób, chce spłacić dług, jaki ma u Hancocka za uratowanie życia. Relacja Ray – John jest bardzo skomplikowana. John przenika do rodziny Raya, poznaje jego żonę, syna, jednak od początku widzimy, że coś jest nie tak między Johnem, a Mary(Charlize Theron) żoną Raya… Tylko co dokładnie?
Na początku trzeba przyznać, że sam pomysł na film był bardzo fajny. Nareszcie mamy jakiegoś nowego i w całkiem przyziemnego bohatera. Nie jest on grzeczny, ani odpowiedzialny, jest taki realistyczny, nie lata po mieście przebrany za nietoperza, czy pająka, jest po prostu sobą. Tutaj trzeba przyznać, że Will Smith idealnie nadawał się do tej roli. Na ekranie widzimy radość z niszczenia, która wydaje się autentyczna. Poza tym Will pokazała nam już wielokrotnie, że jest świetnym aktorem, a tutaj mamy na to kolejny dowód. Szkoda tylko, że wraz z rozwojem akcji, reżyser każe mu wygłaszać coraz głupsze kwestie.
Po obejrzeniu zwiastunów tej produkcji oczekiwałam czegoś spektakularnego, innego niż reszta. Jeśli chodzi o bohatera to się nie zawiodłam, jednak trochę rozczarowała mnie fabuła. Temat został ujęty w dość typowy sposób. Oto zły bohatera, schodzi na ścieżkę dobra, dzięki wspaniałemu człowiekowi. Poza tym w filmie głównie liczą się efekty i jest ich tu całe mnóstwo, tak, że przyćmiewają wszystko inne. W tej produkcji widzimy próby wplecenia wątków dramatycznych, ale nie przykuwają one takiej uwagi jak wybuchy.
Film stanowczo polecam miłośnikom kina akcji, bo jest jej tu naprawdę sporo. „Bum i bam” występują właściwie w każdej scenie. Tym którzy szukają ambitnej historii…no, cóż, na pewno znajdziecie tutaj jakąś historię, jednak nie nazwałabym jej ambitną. Film ma potencjał, jednak widać w nim wpływy producentów liczących pieniądze, które zarobi ten film jeśli będzie grzeczniejszy niż miał być.
 7/10
Kasia

1 komentarz:

  1. Świetne recenzje bd częściej tu zaglądał;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze. To one dodają mi energii na pisanie dalszych recenzji:D