Starość - nie radość
Starość jest czymś czego większość z nas się boi.
Myślę, że nikt nie chce być stary. Kiedy pomyślimy o emeryturze, a właściwie
jej wysokości, nasz strach przeradza się w panikę. Pixar chce nam udowodnić, że
starość to wcale nie koniec życia.
Carl Fredricksen to typowy staruszek, który nie
wyróżnia się jakoś szczególnie. Na samym początku dowiadujemy się, że nasz
bohater miał wspaniałe życie: pełne miłości, zaufania szczęścia. Wszystko
skończyło się, kiedy zmarła jego żona. Po tym Carl nie mógł już się cieszyć.
Przeglądając album, który zrobił razem z małżonką, kiedy byli jeszcze mali, postanawia spełnić ich wspólne
marzenie: polecieć do tajemniczej krainy w Ameryki Południowej, ale oczywiście
nie samolotem... Do tajemniczej krainy poleci swoim domem! Tak się złożyło, że
poleci z nim mały harcerz, łamaga – Russell.
Po pierwsze trzeba film pochwalić za wspaniałe
wykonanie. Kolory, postacie, miejsca są po prostu wspaniałe. Postaci po prostu
nie da się nie lubić i myślę, że większość ludzi po obejrzeniu tej animacji
zapragnie poszukać tak pięknej, dziewiczej krainy. Moją wielką sympatie
wzbudził Carl, którego ciągły sarkazm rozbawiał. Wspomnienia, których nie jeden mu pozazdrości i te
starcze docinki, które kieruje do Russela. W tym dzieciaku też jest coś niesamowitego,
jego historia naprawdę mnie wzruszyła. Jego zachowania, jak wyrzucenie GPS
przez okno, na pewno rozbawią dzieci, ale ich rodziców pewnie też.
W tych postaciach jest zamkniętych tyle emocji, tyle
historii. Naprawdę film zasługiwał na nominację do Oskara jako najlepszy film roku.
Bo jest w nim coś naprawdę niesamowitego. Coś czego dawno nie widziałam u
Disneya. Film zostawia nas z dużą ilością przemyśleń nad własnym postępowaniem. Stara się wejść wgłąb psychiki starszych osób oraz dzieci. Pokazuje gdzie nas może zaprowadzić pycha i chciwość oraz jak często nie zdajemy sobie sprawy, że to o czym marzymy jest na wyciągnięcie ręki.
W filmie dużą rolę odgrywa również muzyka, która
jest naprawdę świetnie dopasowana do odpowiednich scen. Nie przeszkadza ona w
odbiorze, a wręcz pomaga (szczególnie dzieciom) zrozumieć co właśnie się
dzieje.
„Odlot” to jeden z tych filmów, który może oglądać naprawdę
cała rodzina. Obiecuję, że nikt się nie będzie nudził na takim seansie. Myślę,
że każdy znajdzie w nim coś dla siebie.
8/10
Kasia
Uwielbiam ten film, serio :D
OdpowiedzUsuń