Już wróciłam. Mam dla Was sporą dawkę nowych filmów (jak obiecywałam). A ponieważ wróciłam z Francji, jak mogłabym nie napisać o jakimś Francuskim filmie? Myślę, że mało kto z Was go oglądał, a może właśnie on zainspiruje Was do podróży do tego regionu?
Już gorzej być nie może...
Myślę, że większość Polaków chociaż
raz w swoim życiu słyszała, że Polacy to pijacy, którzy mówią jakoś dziwnie i
nie potrafią się zachować. Okazuje się, że nie tylko my musimy zmagać się z
takimi mitami. To samo przeżywają mieszkańcy północnej Francji, o których
reszta Francji myśli jak o marginesie społecznym. „Jeszcze dalej niż Północ”
stara się udowodnić, że to tylko pozory.
Philipe’owi Abramsowi (Kad Merad)
marzy się przeniesienie na Lazurowe Wybrzeże. Właściwie nie marzy się to tak
bardzo jemu, jak jego żonie – Julie Abrams (Zoé Félix), a on, jako dobry mąż,
zrobi wszystko by uszczęśliwić swoją miłość. Ta przeprowadzka, mogłaby zmienić
wszystko, a przede wszystkim jego rodzinne relacje. Jako kierownik poczty w Prowansji ma możliwość przeniesienia do
placówki nad morzem. Jednak tę posadę zabiera mu sprzed nosa niepełnosprawny.
Philipe postanawia udać, że on również jest chory, tak aby zwiększyć swoje
szanse. Kiedy jednak wszystko wychodzi na jaw, Philipe zostaje przeniesiony.
Niestety nie nad gorące Lazurowe Wybrzeże, a na północ...
Philipe szuka jakiś informacji o
tym regionie, od osób które tam były. Słyszy coraz gorsze wiadomości, a ciągle
przypomina sobie, że będzie musiał spędzić tam DWA lata! Dowiaduje się on, że
mieszkańcy Bergues(miasta do którego zostaje oddelegowany) są raczej ciemni, mówią
dziwnym, niezrozumiałym językiem - „cheutimi”, a dzień zaczynają od alkoholu,
na domiar złego, jedzą dziwny, śmierdzący ser. Mężczyzna jest przerażony i
postanawia jechać sam, zostawiając żonę i dzieci w Prowansji. Na miejscu
przygotowany jest on na najgorsze. Zabrał ze sobą jedynie ciepłe rzeczy, bo
słyszał, że słońce tam wschodzi około południa. Okazuje się jednak, że wszystko
jego podwładni są bardzo mili i gościnni, miasto wcale nie jest ciemne, ani
szczególnie zimne, a ich języka wystarczy się nauczyć.
Film ten uderza w mentalność
Francuzów, którzy północny kraniec kraju uważają za koniec świata. Nie jest to
jednak żaden dramat, który opiera się na psychologii przeciętnego Francuza, a
świetna komedia przy której nie tylko Francuzi mogą się bawić. Film nie jest
przeładowany morałami, chodź w całym filmie jest ich trochę. Muszę przyznać, że
scenarzyści (Alexandre Charlot, Franck Magnier, Dany Boon) wykonali kawał
dobrej roboty wplatając te wskazówki do fabuły w tak nie narzucający się
sposób.
Film idealny na letnie spotkania w
gronie znajomych. Idealnie lekka, a przy tym niegłupia komedia odpowiednia dla
każdego. Jest świetną promocjom dla miasta i całego regionu.
8/10
Kasia
Ciekawe, chodź nigdy nie interesowało mnie kino francuskie:D
OdpowiedzUsuńO, nie slyszalam nic o tym filmie ;)
OdpowiedzUsuńAaa ze widzialam ich juz bardzo, bardzo duzo mam problem ze znalezieniem nowego do obejrzenia, to mysle, ze ten bedzie ok na dzis wieczor :)
Fajnie, że pomogłam:D
OdpowiedzUsuńdzięki :) A film zapowiada się fajnie, lubię kino francuskie a o tej pozycji jeszcze nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuń